Zaburzenia odżywiania- rozmowa z psychodietetyczką

Mity o zdrowym odżywianiu rozmowa z psychodietetyczką

Zarówno mi jak i mojej rozmówczyni na studiach dietetycznych brakowało normalnego podejścia do zdrowego odżywiania.
Obie miałyśmy zaburzenia odżywiania.

Zaburzenia odżywiania mogą zacząć się dość niewinnie. Na początku może chodzić o to, aby zacząć ćwiczyć i zmienić swoje nawyki żywieniowe. Jednak w związku z wieloma rzeczami może to pójść za daleko.
W tym odcinku podcastu rozmawiam z psychodietetyczką Olą Skwirut o zaburzeniach odżywiania i nie tylko.

Czy Ty również zauważasz u siebie zachowania, które mogą wskazywać na zaburzenia odżywiania?

Zaburzenia odżywiania historia Oli.

Moją historię z zaburzeniami odżywiania mogę podzielić na trzy fazy. 

Ortoreksja, czyli patologiczna obsesja na punkcie zdrowego odżywiania. Zawężenie swojego jadłospisu do około 15 produktów. Miałam bardzo wyjałowioną i niedoborową dietę. Niedoborową przede wszystkim w kontekście energetycznym. Ponieważ o ile z niedoborami minerałów da się jakkolwiek żyć, o tyle przy intensywnych treningach w okresie dorastania zbyt mała ilość kalorii jest niedopuszczalna. Mój organizm był wycieńczony, zanikła mi miesiączka, wypadały mi włosy, miałam suchą skórę, płakałam właściwie każdego dnia i nie zawsze potrafiłam określić jego przyczynę, po prostu nie wiedziałam o co mi chodzi. Z biegiem czasu stawało się to coraz trudniejsze. 

W przypadku zaburzeń odżywiania mamy też do czynienia z zamrożeniem na swoje emocje i doświadczanie. Nie jest to fachowa nazwa, ja to tak nazywam. Jest to takie wejście w tryb robota, czyli wykonywanie zadania po zadaniu. Stąd we współpracach psychodietetycznych zachęcam też do wejścia w psychoterapię, aby dana osoba zaczęła doświadczać emocji. Ponieważ to doświadczanie jest ważne. Jeśli się emocje wiecznie odpycha, to one się później odbijają ze zdwojoną siłą. 

Kolejnym etapem w mojej historii było kompulsywne objadanie. Zaczęłam się kompulsywnie objadać i kompensować to treningami. Nie prowokowałam nigdy wymiotów, ani nie stosowałam środków przeczyszczających, nie wchodziło to u mnie w grę. Natomiast treningi to było coś, co wydawało mi się zdrowe. Ponieważ zewsząd słyszałam, że ruch to zdrowie. Jednak nikt mi nie powiedział, że nie za wszelką cenę. 

Etap kompulsywnego objadania i rekompensacja ciężkimi treningami można nazwać bulimią sportową. Ciężkie treningi stały się formą wyrównania "strat" dokonanych przed napady objadania. 

Po tym jak straciłam siły, aby ćwiczyć, to równolegle z edukacją samej siebie, pierwszy raz usłyszałam w podcaście Kathryn Hansen o jej historii zaburzeń odżywiania. Byłam zszokowana, że ktoś czuje się tak samo jak ja. Wcześniej kojarzyłam zaburzenia odżywiania z anoreksją albo klasyczną bulimią. Wydawało mi się, że zaburzenia odżywiania ma ktoś, kto jest skrajnie wychudzony. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że moja rezygnacja z życia na rzecz przestrzegania swojej zdrowej diety, to są zaburzenia odżywiania. A zdecydowanie były. Nie miałam pojęcia, że napady objadania i kompensacja wzmożonym treningiem, to też są zaburzenia odżywiania. 

Jak już nie miałam siły na treningi to moje napady objadania trwały jeszcze około ponad rok. Stopniowo zaczęły się wyciszać, ponieważ zaczęłam być bardziej wyrównana energetycznie oraz lepiej radziłam sobie emocjonalnie. Dodatkowo przeprowadzka na studia i wyprowadzenie się z domu rodzinnego, zaczęcie takiego nowego etapu moim zdaniem też w tym pomogło.

Wydaje mi się, że ważne jest również wsparcie na etapie chorowania. Ja miałam przyjaciółkę i chłopaka na swoich ostatnich prostych i to też bardzo mi pomogło. Dzięki nim zobaczyłam w sobie coś więcej niż tylko Olę, która ćwiczy i zdrowo się odżywia. Czerpałam z tego co robiłam poczucie własnej wartości. Pominięty trening lub zjedzenie czegoś niedozwolonego równało się z ogromnym zagrożeniem dla tego co ja myślę o sobie. Nie wchodziło to w ogóle w grę, ponieważ równało to się dla mnie, z tym że jestem słabą i niewartą niczego osobą. Opowiada Ola. 

Ola: O zaburzeniach odżywiania wiemy bardzo mało. Jest założenie, że rozumienie zaburzeń odżywiania powinno się odbywać w modelu biopsychospołecznym, czyli są przyczyny genetyczne, związane z czyjąś osobowością lub też z sytuacją rodziną

Ola: Ciężko jest określić, że ta sama rzecz będzie odpowiadać za rozwój zaburzeń odżywiania u tych samych osób. Niektóre warunki predysponują do ich rozwoju, ale nie jest to powiedziane odgórnie. Jest wiele różnych teorii i tłumaczeń, ale nie da się powiedzieć, że ta konkretna przyczyna prowadzi do rozwoju zaburzeń odżywiania. W niektórych przypadkach okazuje się, że wystarczy jedna zmiana, aby zaburzenia odżywiania przestały być potrzebne.

Kasia: Każde zachowanie jest mądre. Ja sama doświadczyłam kompulsywnego objadania się, chociaż wtedy nie miałam tej świadomości. Z perspektywy czasu widzę, że była to reakcja na wyładowanie i ujście dla emocji. 

Ola: Zaburzenia odżywiania mogą być użyteczne. Oczywiście długoterminowo jest to trudne dla ciała i nie prowadzi do niczego dobrego. Natomiast krótkoterminowo w danym momencie jest to zachowanie, które może być użyteczne. Zaburzenia odżywiania mogą przynosić korzyści dla osoby, która się z nimi zmaga. Stąd w pracy wychodzenia z zaburzeń odżywiania, ważne jest zwrócenie uwagi na to co ta osoba chciałaby zmienić, a przy czym chciałaby zostać przez jakiś czas. W zaburzeniach odżywiania wiele rzeczy jest złożonych i w idealny warunkach pracowałoby się w zespole interdyscyplinarnym. Natomiast w warunkach życiowych pracuje się z psychoterapeutą lub psychodietetykiem. Często relacja z psychodietetykiem ma charakter leczący. Ze względu na to, że spodoba nam się jako osoba. Natomiast w zaburzeniach odżywiania często potrzebna jest pomoc psychiczna. 

Kasia: Relacja lecząca często pojawia się w przestrzeniach, jakie tworzę. Widzę jak kobietom, które korzystają z moich usług, udziela się moja energia i moje podejście. Natomiast zauważam problem nadmiernej patologizacji wszystkiego. Ja sama doświadczyłam tego w mojej psychoterapii. Mimo że wyciągnęłam z nich też dużo dobrego. To jednak bardzo mi się nie spodobało podejście na zasadzie przyklejenia łatki i próby naprawienia. Czyli taka powinnaś być, a jeśli Ty taka nie jesteś, z Tobą jest coś bardzo nie tak.

Kasia: Zauważam, że kobiety często mają podejście, czy to do lekarzy lub psychoterapeutów, na zasadzie napraw mnie. To już samo w sobie może być problematyczne. Po pierwsze ze względu na to, że oddajemy całkowicie odpowiedzialność drugiej osobie, a po drugie zakładamy, że jest coś z nami nie tak i potrzebujemy być naprawione.

Ola: Z tego co kojarzę to psychoterapii, odchodzi się już od przyklejania łatek i kryteriów diagnostycznych. Kwestionariusze mogą być bardzo przydatne, aby zaczerpnąć profesjonalnej pomocy, jeśli jej potrzebujemy. Natomiast zgadzam się z tym, że przyklejenie sobie łatki w stylu “jestem anorektyczką” jest niepoprawne. Nie jest się anorektyczką, a cierpi się na anoreksję. Najpowszechniejszym zaburzeniem odżywiania jest EDNOS, eating disorder not otherwise specified, czyli zaburzenia odżywiania inaczej nieokreślone. Krótko mówiąc, są to zaburzenia, które nie wpadają w kryteria diagnostyczne anoreksji, bulimii czy kompulsywnego objadania się. W przypadku EDNOS nie ma żadnej łatki, a jest praca z objawami. Bardzo lubię ten rodzaj pracy, ponieważ próbujemy dotrzeć do tego co tej osobie przeszkadza w funkcjonowaniu. Zajęcie się jedną czy dwoma płaszczyznami, którymi ta osoba chciała się podzielić, z dziesięciu może już znacząco poprawić nasz komfort życia. To nie jest tak, że musimy zrobić wszystko na sto procent. Zmiana naszego zachowania i naszych przekonań trwa bardzo długo. Odnalezienie się w odżywianiu, ruchu, śnie czy relacjach to jest trudny proces. 

Kasia: To nie jest proces liniowy. Nie da się go przewidzieć. Jest to taki element znaku zapytania. Każdy ma jakąś ścieżkę i u każdego będzie ona trwała inny czas. W momencie jak coś kliknie, to ta osoba będzie miała dostęp do innego spojrzenia. Stąd ważne jest w tej pracy uwzględnienie tego co ta dana osoba widzi jako problem. Nie każdy będzie widział i nie każdy będzie gotowy, żeby widzieć to, co Ty widzisz jako problem. Praca z ludźmi to jest praca ze sobą. Akceptowanie tego, że to, co Ty ułożysz sobie w głowie, że ta osoba potrzebuje, to niekoniecznie jest to, co ta osoba potrzebuje. 

Odpowiedzialność a zaburzenia odżywiania

Ola: Niektóre osoby mogą oczekiwać we współpracy bata nad głową. Moim zdaniem są różne rodzaje takich batów nad głową. Jednym, jakim ja jestem w stanie zaakceptować, to sytuacja, w której dana osoba otrzymuje zadanie do wykonywania w określonym czasie, ale chce je wykonać i widzi w nim sens. Natomiast nie jestem w stanie zapewnić bata nad głową, w postaci rozliczania kogoś z tego ile zjadł kalorii, co zjadł, ile zrobił treningów i ile spalił kalorii na tym treningu. 

Kasia: Myślę, że wielu psychodietetyków należy do grupy dietetyków potencjalnie bardziej świadomych. Psychodietetycy w porównaniu do dietetyków już wiedzą, że kreowanie idealnego obrazu siebie nie prowadzi do niczego dobrego. Mają świadomość, że bycie idealnym to nie jest rzeczywistość. 

Ola: Mam wrażenie, że psychodietetycy są bardziej zainteresowani kawałkiem psychologicznym. Natomiast nie jest to reguła. Upraszczając, są psychodietetycy, którzy pracują na szablonach i nie ma tam miejsca na bycie człowiekiem. Są też dietetycy, którzy widzą człowieka, a nie skończyli psychodietetyki. 

Zaburzona relacja z jedzeniem a zaburzenia odżywiania.

Kasia: Czy zaburzenia to jest to samo co zaburzona relacja z jedzeniem? 

Ola: Wszystkie zaburzenia odżywiania obejmują zaburzoną relację z jedzeniem. Natomiast nie każda zaburzona relacja z jedzeniem będzie się wpisywać w kryteria zaburzeń odżywiania. Możemy sobie wyobrazić osobę, która funkcjonuje całkiem dobrze, nie ma dużych wahań masy ciała, które mogłaby zagrażać jej zdrowiu. Nie ucierpiały jej relacje czy życie zawodowe wskutek tego jak się wkręciła w treningi i dietę. Jednak za każdym razem jak wchodzi do sklepu, jest zestresowana, bo nie ufa sobie, co kupi i czy jak wróci do domu, to się nie obje. W takim przypadku można nazwać to zaburzoną relacją z jedzeniem, ale psychiatra nie stwierdzi, że są to zaburzenia odżywiania. 

Ja jestem tego zdania, aby się nie zastanawiać, czy my mamy zaburzenia odżywiania, czy nie. Tylko udać się do specjalisty, psychodietetyka lub psychoterapeuty specjalizującego się w zaburzeniach odżywiania, aby porozmawiać o tym co nas martwi i pracować z objawami. 

Kasia: Ja sobie zobrazowałam to tak, że zaburzona relacja z jedzeniem to jest wielka grupa i czasem jest tak poważna, że są to już zaburzenia odżywiania. W takim razie jak Ty byś chciała, aby wyglądała zdrowa relacja z jedzeniem każdej osoby w idealnym świecie. 

Ola: W moim idealnym świecie, to  czego życzę, każdej osobie, to jest dojście do takiego momentu, gdzie ma się trochę szczerze gdzieś to, co zjesz. W takim sensie, że wyjście w piątkowy wieczór do sklepu nie grozi jej palpitacją serca, z powodu kupienia mrożonej pizzy. Ponieważ wie, że to jest w porządku.

To jest osoba, która zna różnice w wartościach odżywczych, pomiędzy zrobieniem samodzielnie zbilansowanego posiłku a kupieniem gotowego dania i sama dla siebie wybiera, co chce. Bez poczucia, że jest lepsza lub gorsza w zależności od tego co zrobi. Tylko żeby miała umiejętność elastycznego dopasowania się do siebie. Przykładowo dzisiaj mam taki dzień, że zjadłabym steka, więc kupuję steka. Natomiast lecąc na wakacje, ufam sobie na tyle, że niezależnie od tego co tam będzie, to sobie poradzę. 

Kasia: Z tego co powiedziałaś, rozumiem, że jest to takie nieprzywiązywanie się emocjonalne do swoich wyborów, jednocześnie ze świadomością co jest dla mnie dobre, ale jak wybieram to drugie, to też jest dla mnie w porządku. 

Ola: Tak, to jest dziesiąty element jedzenia intuicyjnego, czyli łagodne odżywianie. Na przykładzie może ono wyglądać tak, że w momencie jak zamawiam pizzę, to wiem, że ona będzie miała pewne wartości odżywcze. Nie będą to stracone kalorie, bo zjem ich za dużo, tylko będę widziała sens zjedzenia ich więcej. Będę wiedziała, że to nie jest zagrożenie dla mojego ciała. Będę miała świadomość, że moje ciało to jakoś wykorzysta. Kalorie nie zaczynają kierować wyborami żywieniowymi. W momencie jak tak się dzieje, zostaje grupa 15 produktów.

Nie opieram swojego jadłospisu na kilku produktach dlatego, że mieści mi się to w zaniżonym zapotrzebowaniu kalorycznym w stosunku do moich potrzeb. Sygnałem mówiącym o tym, że spożywamy zbyt mało kalorii w stosunku do potrzeb, jest to, że ciągle myślimy o jedzeniu. Nikt dobrze odżywiony nie myśli ciągle o jedzeniu. 

Najczęstsze problemy kobiet.

Ola: Zazwyczaj trafiają do mnie kobiety, które są już zmęczone dietami. Mają świadomość, że to już nie działa albo są pomiędzy. Na początku staramy się określić stronę, w którą chcą pójść bez oceniania. Ponieważ czasami dla kogoś przejście na dietę to będzie coś, czego akurat teraz potrzebuje. Jeżeli jednak chce spróbować przejść na jedzenie intuicyjne, to z tym pracujemy. Bardzo często są to osoby, które były na diecie od lat nastoletnich, a teraz przychodzą do mnie jak dorosłe kobiety. Moje klientki zaskakują mnie za każdym razem. W toku pracy jestem często zaskoczona, ile może się zmienić w ciągu roku u osoby, która była na diecie przez 30 lat swojego życia. 

Pracuję też dużo z osobami, które zauważają u siebie niekontrolowane epizody objadania się. Zazwyczaj trafiają do mnie osoby, które rekompensują jedzenie treningami lub unikają jedzenia na drugi dzień. 

Nadmierna kontrola nad jedzeniem, czyli ktoś, kto bardzo boi się puścić kontrolę. Musi mieć wszystko idealnie. Przykładowo konkretna liczba posiłków o określonej porze i wielkości. W takim przypadku często zachęcam do rozważenia terapii. 

Nieumiejętność samodzielnego regulowania jedzenia, czyli albo ktoś nie dojada, albo zjada za dużo i ma świadomość, że jest na tych dwóch skrajnościach, ale nie potrafi znaleźć środka. Czyli takiego stanu, w którym głowa mówi, że nie musisz już jeść i myśleć o jedzeniu, a ciało jest na tym samym poziomie. Natomiast często jest tak, że ciało jest już przepełnione po jedzeniu, a głowa woła nadal o jedzenie. Często jest tak, że te posiłki są wypchane warzywami, a energetycznie jest słabo. 

Kasia: Ostatni przykład skojarzył mi się z sytuacją, gdy nie honorujemy swojego uczucia głodu i sytości. Ciało nie czuje się bezpiecznie, bo nie wie, czy będzie mieć jedzenie, więc weźmie więcej. 

Co w social media może sprzyjać rozwojowi zaburzeń odżywiania? 

Ola: Z tego co słucham od moich klientek, dla nich najbardziej uciążliwe w procesie zdrowienia jest obserwowanie ludzi, którzy regularnie wrzucają, co jedzą w ciągu dnia z podanymi porcjami i ilością kalorii. Bardzo często w zestawieniu z wyglądem sylwetki. Zazwyczaj dzień jedzenia u takiej osoby nie przekracza 2000 kalorii, co w 95% jest zbyt małą ilością dla osób, które są w procesie wychodzenia z zaburzeń odżywiania. Co jest ogromną czerwoną flagą, ponieważ wszyscy możemy jeść i ćwiczyć tak samo, ale każdy z nas będzie wyglądał inaczej. 

Drugą rzeczą, która dla mnie może sprzyjać rozwojowi zaburzeń odżywiania, to są osoby, które ciągle są na diecie. Niezależnie kiedy wejdziesz na jej profil, stale widzisz tylko jej proces odchudzania czy relacje z treningów. Przekaz, jaki ze sobą niesie, profili takiej osoby pokazuje, że na jedzenie musisz zapracować. 

Kolejną sprawą jest cheat meal, który działa bardzo często na zasadzie dobre jedzenie od poniedziałku do piątku, a złe jedzenie w sobotę i niedzielę. Co bardzo często kończy się tak, że jak damy sobie pozwolenie na złe jedzenie w sobotę to trwa to aż do niedzieli do północy. Nie ma żadnego stopu w międzyczasie. Takie zachowanie wpływa bezpośrednio na rozwój zaburzeń odżywiania. Wpływa to także tragicznie na poczucie własnej sprawczości, ponieważ chcesz zjeść 4 kawałki pizzy wliczonych w zapotrzebowanie kaloryczne, a kończysz na zjedzonych 5000 kcal. 

Kasia: Mnie natomiast bardzo odrzuca i przeraża mechaniczne podejście do jedzenia. Na zasadzie, że jedzenie to tylko kalorie i wystarczy jeść ich mniej, aby schudnąć. Gdzie jedzenie to nie są tylko kalorie. Wiele rzeczy wpływa na to, ile i jakiego jedzenia my potrzebujemy. Jest to bardzo złożony i ważny temat wśród kobiet. W momencie jak jesteśmy w permanentnym stresie, nasze ciało broni się przed schudnięciem. Nasze ciało jest mądre i nie pozwoli nam schudnąć, będąc w trybie przetrwania. 

Czy jedzenie intuicyjne może równać się ze zdrowym jedzeniem?

Ola: To zależy co kto rozumie przez jedzenie intuicyjne, ponieważ może być różnie rozumiane. Ja mówiąc jedzenie intuicyjne, to myślę o zbiorze 10 elementów, opracowanych przez autorki samego podejścia. Natomiast nie myślę o jedzeniu intuicyjnym jako o podejściu “od dzisiaj mam wywalone we wszystko”. 

Zgodnie z 10 elementem łagodnego odżywiania, dana osoba zna różnicę między czekoladą a jabłkiem. Będąc już na tym etapie, czyli na 10 elemencie i przechodząc przez pozostałe 9, zna już siebie i swoje ciało. Co oznacza, że potrafi rozpoznać kiedy czuje sytość, a kiedy głód, potrafi nie doprowadzać do wilczego głodu i jeść dla przyjemności. Osoba na takim etapie rozumie, że smaczne dla niej rzeczy mogą być jednocześnie odżywcze. Dodatek ulubionych tłuszczów, węglowodanów czy białka to jest coś, co korzystnie jest robić dla długofalowych i  dobrych dla tej osoby nawyków żywieniowych. To jest ogromna ilość pracy dla osoby, która większość życia była w restrykcjach. 

Ten 10 element jedzenia intuicyjnego jest po zaznajomieniu się z przyjemnym ruchem. Co też jest dla mnie ważne, aby jedzenie zeszło z tego piedestału jako jedyna najważniejsza rzecz dla naszego zdrowia. Tylko aby pomyśleć o innych ważnych kwestiach, jak sen, ruch czy relacje, jakie mamy w naszym życiu. Zbiór tych wszystkich elementów i samo podejście do jedzenia intuicyjnego może być bardzo przydatne i korzystne dla zdrowia dla wielu osób. Natomiast wyobrażam sobie, że nie dla wszystkich jedzenie intuicyjne będzie się sprawdzać i dla niektórych może być potrzebna dieta czy przestrzeganie określonych zasad żywieniowych. Przykładowo dla sportowca lub osoby chorej na celiakię czy inne choroby wynikające z nietolerancji różnych produktów. 

Kasia: Czytałam książkę napisaną przez autorki intuicyjnego podejścia do odżywiania (“Jedzenie Intuicyjne” Resch i Tribole). Stąd jeśli przez jedzenie intuicyjne rozumiemy całą tę metodę, to moim zdaniem to się nie wyklucza z różnymi zasadami żywieniowymi, które muszą zostać wprowadzone ze względu na chorobę. 

Kasia: Jednocześnie jedzenie intuicyjne oparte jedynie na intuicji to moim zdaniem nie wystarcza. Ponieważ w dzisiejszym świecie mamy tyle rozpraszaczy.

Ola: Tak, z jednej strony rozpraszacze a z drugiej dużo większa świadomość żywieniowa. Kobiety, które ze mną współpracują wiedzą bardzo dużo o odżywianiu. Więc my wtedy pracujemy nad tym, aby jedzenie intuicyjne opierało się na trzech filarach: emocje, intuicja i racjonalne myślenie. Z dużym naciskiem na racjonalne myślenie. Przykładowo, jeśli intuicja Ci podpowiada, że nie jesteś aktualnie głodna, ale idziesz zaraz do pracy i okazję na zjedzenie posiłku będziesz miała za ponad 5 godzin to jeśli posłuchasz intuicji, będziesz głodna w tym czasie. Więc w tym przypadku racjonalne myślenie podpowiada, że skoro teraz nie jesteś głodna, warto zjeść coś mniejszego, aby dostarczyć sobie energii na ten czas i uniknąć głodu. 

Kasia: Jeśli chodzi o apetyt rano, to często wspominam o tym, że dobrze jest zjeść śniadanie dla zdrowia hormonów do godziny po przebudzeniu. Często w odpowiedzi otrzymuję, że ktoś woli słuchać swojej intuicji, która wcale jej nie podpowiada, że czuję głód rano, a wręcz jest jej niedobrze. Natomiast to oznacza, że ta osoba jest w przewlekłym stresie, jej ciało się już przyzwyczaiło do braku śniadania i ma stale podniesiony kortyzol, który hamuje apetyt. Połączenie tych dwóch narzędzi, czyli intuicji i wiedzy jest kluczem. 

Jedzenie intuicyjne nie jest celem samym w sobie.

Ola: W takim sensie jako dążenie do tego, aby każdego dnia przestrzegać zasad z książki. Ja jem intuicyjnie od kilku lat i nawet już nie myślę na co dzień o tych zasadach. Zdarza mi się wpaść w wir pracy i nie szanować głodu i sytości. Nie jestem z tego zadowolona, ale trudno życie trwa. Warto traktować jedzenie intuicyjne jak coś, co trwa i trwa już do końca. W niektórych okresach będzie to bardziej wyglądało jak jedzenie intuicyjne a w innych nie. Mam wrażenie, że samo jedzenie intuicyjne wzbudza w niektórych stres, podobny do tego w przypadku diet. Poczucie, że musi być idealnie. Jeśli schemat i umiejętności, jakie zdobędziesz w procesie jedzenia intuicyjnego będą dla Ciebie satysfakcjonujące, jesteś na miejscu. Utrzymuj takie podejście, na tyle ile dasz radę. W przypadku jak coś się wydarzy na Twoje drodze to trudno, wiesz już jak wrócić, a jeśli nie są do tego narzędzia lub specjaliści. 

Kasia: To też jest pułapka perfekcjonizmu. Moim zdaniem, 90% kobiet, jakie ja spotykam z zaburzeniami hormonalnymi, są perfekcjonistkami. Ja sama miałam kiedyś takie wyobrażenie o dbaniu o zdrowie, że wszystko musi być perfekcyjne. Natomiast to nigdy nie chodzi o zasady, a o dobre samopoczucie i zdrowie. Obserwując niektóre konta w social media, widzimy kratę na brzuchu i idealną dietę. Natomiast to, czego nie widzimy u takiej kobiety, to np. jak wygląda jej cykl miesiączkowy.  

Kasia: Kobiety, które ze mną współpracują, po wdrożeniu większej ilości węglowodanów, mają efekt WOW. Czują poprawę w samopoczuciu i jakości snu.

Ola: To jest ten super moment, jak ktoś z innego poziomu łapie to co dla Ciebie jest już oczywiste. Natomiast niektóre rzeczy trzeba przeżyć na własnym ciele i wtedy to się osiądzie w głowie. 

Kasia: Trzeba je przeżyć i być na nie gotową. 

Ola: Dokładnie. Myślę o kobietach, które czytają moje treści i zapewne część z nich nie dowierza np. w jedzenie intuicyjne. Natomiast one jeszcze potrzebują doświadczyć i zrozumieć, że diety nie działają. Dopiero wtedy dla części z nich to, co ja im mam do przekazania zacznie nabierać sensu. Zadzieje się tak ze względu na poziom gotowości i perspektywę. Podobnie będzie z częścią Twoich klientek, które potrzebują pójść do wielu lekarzy, zanim otworzą się na Twoje rozwiązania. 

Kasia: Z drugiej strony jakby im ktoś na początku powiedział, aby spróbować nad tym popracować naturalnie i jednocześnie nad emocjami, nie mam pewności, że każda z nich by się zdecydowała. 

Kasia: Jakie byś dała rady osobie, która chce zacząć zdrowiej się odżywiać, ale tak aby było to zdrowe również dla głowy.

Ola: Moim zdaniem ważne w byciu bliżej siebie w jedzeniu jest to, aby jeść to, co się lubi. To jest bardzo ważne, ponieważ diety tego oduczają. Diety uczą tego co trzeba jeść, kiedy i w jakich proporcjach, co skutkuje odklejeniem się od siebie. Dlatego zaprosiłabym do tego, aby sięgać po to co się lubi i brać pod uwagę, że to, co kiedyś nam nie smakowało, dzisiaj może nam już smakować. Ważne jest, aby mieć w sobie otwartość i gotowość na próbowanie nowych rzeczy. Ze względu na to, że preferencje smakowe się zmieniają oraz jeden produkt przygotowany w inny sposób może smakować inaczej. Otwartość kulinarna będzie sprzyjać budowaniu nawyków żywieniowych, ponieważ mamy do wyboru 100 produktów. a nie 20. 

Kolejną sprawą jest to, aby obserwować swoje samopoczucie po posiłkach. Jeśli jest się ciągle głodnym i stale myśli się o jedzeniu, nie jest to przypadek. Warto to zbadać i zaobserwować, czy nie jemy samych warzyw i owoców lub po prostu dostarczamy zbyt mało energii. Z drugiej strony, jeśli czujemy się przejedzeni po każdym posiłku, to można spróbować wprowadzić strukturę posiłków. Czyli przez jakiś czas jeść regularną ilość dań i starać się pomiędzy tymi posiłkami nie sięgać po przypadkowe przekąski. Uważne organizowanie posiłków może pomóc w regulacji głodu i sytości. W wyszukiwarce można znaleźć skalę głodu i sytości, z którą praca może zrobić dużo dobrego. Nie ma w niej złych odpowiedzi, odpowiadasz tak, jak czujesz. 

Pamiętaj również, że zdrowie i dobre samopoczucie to nie jest tylko dieta. Można mieć najlepszą dietę na świecie, a nadal czuć się źle. 

Kasia: Dużo ważniejsze niż to co trzeba zrobić, jest to, jak my do tego podchodzimy. Podstawą wszystkiego jest nasza intencja względem siebie. 

Kim jestem?

Cześć, mam na imię Kasia i pomagam kobietom osiągnąć równowagę
hormonalną – tj. zrozumieć swoje hormony i działać w zgodzie z nimi.
Obecne standardy tzw. leczenia (maskowania objawów) zaburzeń
hormonalnych u kobiet, nie adresują ich przyczyny. Z gabinetów
ginekologicznych, endokrynologicznych, kobiety wychodzą często
przerażone, pełne obaw, z poczuciem jakby został na nie wydany
wyrok i że “tak już musi być, taka Pani uroda”. Być może też tego
doświadczyłaś? Jeśli tak… przykro mi.
Tymczasem problemy hormonalne są problemami, które DA SIĘ
rozwiązać, adresując ich przyczynę. Nawet jeśli wydaje Ci się, że
jesteś “beznadziejnym przypadkiem”.
W materiałach, które tworzę dla kobiet – łączę wiedzę, którą zdobyłam
jako mgr farmacji, lic. dietetyczka kliniczna, Holistic Coach czy
w trakcie certyfikacji na Functional Medicine Practicioner. Pomagam
z dystansem spojrzeć na swoje problemy, przeanalizować sytuację,
wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie i stawiać świadome,
spokojne kroki, dzięki którym kobiety osiągają równowagę
hormonalną w naturalny sposób.